Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Przecież musiał ten dom należeć do kogoś?...
— Należał do nowego właściciela, nieznanego nikomu; do właściciela, który nabył tę posiadłość przed dwoma czy trzema tygodniami. Sąsiedzi słyszeli tam jakiś łoskot, ale że to dom stary, mniemali, iż go naprawiano. Poprzedni właściciel wyjechał z Paryża. Odnaleziono notarjusza, odnaleziono akt sprzedaży, a w nim nazwisko i miejsce pobytu nowego właściciela. Senterre polecił mi aresztować tego człowieka.
— Człowiekiem tym był zaś kawaler de Maisor-Rouge?
— Nie, ale jego wspólnik, jak się zdaje.
— Kto to taki?...
— Majster garbarski.
— Jego nazwisko?
— Dixmer.
— Dobrze, Lorinie... — rzekł Maurycy, siłą woli wstrzymując w sobie pozór choćby wzruszenia, idę z tobą.
— Bardzo dobrze uczynisz. A czy masz broń przy sobie?
— Mam pałasz.
— Weź jeszcze tę parę pistoletów.
— A ty?
— Ja mam karabin. Na ramię broń! naprzód, marsz!
I patrol ruszył w towarzystwie Maurycego obok Lorina, z siwo ubranym człowiekiem na czele. Był to agent policyjny.
Od czasu do czasu na rogach ulic lub przy drzwiach jakiego domu, pokazywały się ludzkie cienie, które coś donosiły siwo ubranemu człowiekowi; byli to czuwający.
Gdy cały orszak przybył na małą uliczkę, siwo ubrany nie namyślał się wcale i ruszył tą uliczką.
Zatrzymał się przed wrotami ogrodu, przez które wprowadzano niegdyś skrępowanego Maurycego.
— Tu znajdziemy obu przywódców.
Maurycy oparł się o mur, aby nie upaść na ziemię.
— Są tu... — rzekł siwo ubrany, aż trzy wchody: jeden główny, ten tutaj drugi i trzeci prowadzący do pawilonu. Ja z sześciu albo ośmiu ludźmi pójdę przez wchód główny, ty z czterema lub pięciu ludźmi pilnuj tego a trzech pewnych postaw przy wejściu do pawilonu.