Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wzruszony widokiem tej dziewicy, tyle spokojnej i na wszystko przygotowanej.
— Heloiza Tison, obywatelu.
— Ile masz lat?
— Dziewiętnaście.
— Gdzie mieszkasz?
— Przy ulicy Nonandieres nr. 24.
— Czyś to ty sprzedała dziś rano bukiet goździków urzędnikowi i Lindey, którego widzisz na tej ławce.
Heloiza obróciła się ku Maurycemu i spojrzawszy nań, rzekła:
— Tak jest, obywatelu, to ja.
Stara Tison okiem trwogą nabrzękłem patrzyła na córkę.
— Czy wiesz, że w każdym z tych goździków znajdował się list do wdowy Kapet?
— Wiem!... — odpowiedział krótko oskarżona.
Pd sali przebiegło poduszenie zgrozy i podziwienia.
— Dlaczegożeś podała te goździki obywatelowi Maurycemu?
— Bom widziała na nim urzędnikowską szarfę i domyśliłam się, iże idzie do Temple.
— Jacy, są twoi wspólnicy?
— Nie mam żadnych.
— Jakto? a więc sama tylko uknułaś ten spisek?...
— Jeżeli to jest spisek, uknułam go sama.
— Czy obywatel Maurycy wiedział co o miau?... Czy Wiedział, że w tych kwiatkach były kartedzki?
— Tak.
— Obywatel Maurycy jest urzędnikiem, obywatel Maurycy mógł widywać królowę sam na sam każdej chwili, w dzień i w nocy. Gdyby miał jej coś do powiedzenia, nie potrzebowałby pisać, bo mógł mówić.
— I nie znałaś obywatela Maurycego?...
— Widywałam go niekiedy w Temple, wówczas jeszcze, gdym mieszkała przy biednej matce mojej, alem go znała tylko z widzenia.
— A widzisz, nędzniku! zawołał Lorin, grożąc pięścią Simonowi, Wtóry zwiesiwszy głowę, pognębiony nową postacią rzeczy, próbował czyli mu się nie uda umknąć. Widzisz coś narobił?