Strona:PL Dumas - Kawaler de Maison Rouge.pdf/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tylko Dixmer bynajmniej się nie zwodził: patrzył na Maurycego przez kąt i uśmiechnął się ironicznie.
Obywatel Morand farbował z zimną krwią na czarno małe ogonki, które przylepione do białych skórek kocich, stworzyć miały futro gronostajowe.
Maurycy otworzył małe drzwiczki do alei; dzwonek nad niemi zawieszony, brzęknął jak dawniej, w sposób zapowiadający przybycie młodzieńca.
Genowefa, stojąca przy zamkniętem oknie, zadrżała. Spuściła podniesioną firankę.
Maurycy wchodząc doznał zatem zawodu; nietylko Genowefa nie oczekiwała go przy dolnem oknie, ale nie zastał jej nawet w salonie, w którym ją kiedyś pożegnał. Kazał zawiadomić, że przybył, jakby po trzech tygodniowej przerwie obcy był dla tego domu. Mało mu z żalu serce nie pękło.
Najpierw ujrzał Dixmera. Wpadł on nań z okrzykiem radości i porwał w objęcia.
Potem zeszła Genowefa.
Maurycy skoro ją spostrzegł, postąpił ku niej z uśmiechem na ustach, a gdy chciał ucałować jej rękę, wówczas dopiero spostrzegł, jak była zmieniona. Ona również z przerażeniem dostrzegła bladość Maurycego i gorączkowy blask jego spojrzenia.
— Jesteś więc pan?... — rzekła, nie mogąc pokryć wzruszenia. Miała zamiar powiedzieć obojętnie: Dzień dobry, obywatelu Maurycy, dlaczegóż stałeś się tak rzadkim u nas gościem?...
Powitanie zdało się Maurycemu bardzo zimne, a jednak jakiż miało potężny na niego urok...
Skoro znaleźli się w sali jadalnej, Maurycy spostrzegł, że i dla niego przygotowano nakrycie.
Przybył wreszcie obywatel Morand, ubrany w ten sam co zawsze frak i w tę samą co zawsze kamizelkę. Miał też zielone swoje okulary, długie czarne włosy i biały żabot. Maurycy był o ile mógł najgrzeczniejszy dla całego zgromadzenia.
W rzeczy samej, jakiż miał dowód nato, że Genowefa kocha chemika?... Tylko on tak bardzo rozkochany, a tem samem tak bardzo szalony, mógł nabijać sobie głowę podobnemi niedorzecznościami.
Zresztą niestosowna to była chwila do zazdrości. Mau-