Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/301

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Spiesz się tylko!
— Na Boga! — zawołał Gaston. — Wierzaj pan, że jest mi równie pilno, jak tobie!
Pobiegł do komina.
— Sznurek! — zawołał.
— Masz list? — zapytał Dumesnil.
— Mam. A pan masz światło?
— Zapalę zaraz.
— Spuść pan jak najprędzej sznurek.
— Spuszczam.
Gaston umocował list, który pojechał w górę.
— List nie do mnie, tylko do pana — powiedział Dumesnil.
— Mniejsza o to, przeczytaj pan! Powiesz mi, co w nim jest; nie mam światła, a dużo czasu zeszłoby na spuszczenie lampy.
— Pozwalasz pan?
— Naturalnie!
— Nastała chwila milczenia.
— I cóż? — zapytał Gaston.
— Do dyabła! — odparł Dumesnil.
— Zła wiadomość, prawda?
— Osądź pan sam.
I Dumesnil zaczął czytać:

„Mój kochany sąsiedzie!

„Dzisiejszego wieczora przybyli sędziowie do Arsenału i poznałam mundur pana d’Argenson. Za chwilę dowiemy się więcej, bo będzie u mnie doktor. Prześlij pan pozdrowienie panu Dumesnil.“