Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/296

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czy ten towarzysz przypadł panu do serca? — zapytał Gastona.
— Bardzo — odrzekł Gaston — tem bardziej, że znałem już dawniej kapitana La Jonquiére.
— Mówiąc to, utrudniasz pan moje położenie — odezwał się z uśmiechem pan de Launay. — Ale ponieważ zrobiłem panu tę propozycyę, nie cofam jej. Pozwolę panu odwiedzać go raz na dzień o godzinie, jaką oznaczysz. Wybierz pan: rano czy wieczorem?
Gaston, nie wiedząc, co odpowiedzieć, spojrzał na kapitana.
— Naznacz piątą popołudniu szepnął La Jonquiére.
— O piątej popołudniu, jeśli można powiedział głośno Gaston.
— Tak, jak dziś?
— Tak.
— Stanie się zadość pańskiemu życzeniu — odrzekł uprzejmie gubernator.
Gaston i kapitan spojrzeli na siebie znacząco, poczem kawalera uprowadzono pod strażą.