Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wiadomość o uwięzieniu rozbiegła się po mieście tej samej nocy. Nikt jednak nie był przerażony, bo choć mówiono: „Pan de Pontcalec i jego przyjaciele uwięzieni...“, dodawano zaraz: „Ale parlament uwolni ich niezawodnie.“
Lecz nazajutrz rano zmieniło się zdanie ogółu, kiedy nadjechała do Nantes w całym składzie komisyą, w której nie brakowało ani prezydującego, ani prokuratora, ani sekretarza, ani nawet katów. Tak jest — katów — nie kata, bo ich przywieziono trzech.
Nagłość niespodziewanego napadu ogłusza nawet najodważniejszych. Bretania nie powstała, nie wydała nawet okrzyku; ani parlament nie urządził demonstracyi, ani miejscowa szlachta; postrach był tak wielki, że każdy myślał tylko o sobie i opłakiwał po cichu los uwięzionych. W takiem usposobieniu znajdowała się Bretania we trzy dni po uwięzieniu Pontcaleca i jego towarzyszów. Pozostawmy ich w Nantes, schwytanych w sidła Dubois, i zobaczmy, co się działo w tej chwili w Paryżu.