Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w Bretonii stosunki z ludźmi niezadowolonymi z obecnego porządku rzeczy i zapewne przyjechał do Paryża po to, żeby spiskować!
— Więc pani nic nie wiedziałaś o tem sprzysiężeniu?
— Niestety! jestem kobietą zapewne Gaston nie uważał mnie za godną wtajemniczenia w tak ważne sprawy.
— Tem lepiej! — zawołał Regent. A teraz, moje dziecię, posłuchaj mnie jako przyjaciela. Zostaw Gastona na drodze, która wiedzie do zguby, a sama zatrzymaj się, póki pora!
— Jakto? — zapytała Helena. — Ja miałabym go opuścić w niebezpieczeństwie? O! nie! Jesteśmy oboje osieroceni. On niema nikogo oprócz mnie — ja nikogo oprócz niego. Możemy więc zginąć razem; nikt po nas płakać nie będzie.
— Ah! — szepnął Regent. — Ostatnia nadzieja stracona... Ona go kocha!
Helena spojrzała z zadziwieniem na tego nieznajomego, który brał tak żywy udział w jej strapieniu. Regent opamiętał się.
— Ale przecież powiedziałaś mu pani przy pożegnaniu, że wszystko skończone i że nie możesz rozporządzać ani swojem sercem, ani osobą?
— Powiedziałam mu to, prawda! zawołała z uniesieniem Helena. — Ale wtenczas sądziłam, że jest szczęśliwy; nie wiedziałam, że jego wolność, jego życie nawet, mogą być w niebezpieczeństwie. Od chwili jednak, gdy