zorem dogadzania księżnie Berri, nadał Riomowi pułk, potem zarząd miasta Cognac, nareszcie posłał rozkaz udania się na miejsce zarządu, co dla wszystkich, nieco jaśniej patrzących na rzeczy, zaczynało zmieniać fawor regenta na niełaskę.
I nie omyliła się też co do tego księżna. Pobiegła do Palais-Royal, a tam prosiła i błagała ojca, ale daremno; potem dąsała się, łajała, groziła, i to nadaremno. Wyszła nareszcie grożąc księciu całym swym gniewem i zapewniając, że pomimo jego rozkazów, Riom nie wyjedzie. Nazajutrz zrana książę, za całą odpowiedź, ponowił Riomowi rozkaz wyjazdu, a ten z całem poddaniem się kazał mu oznajmić, iż niezwłocznie wyjeżdża.
Jakoż tego samego dnia, czyli w przeddzień tego, od któregośmy rozpoczęli, Riom ostentacyjnie wyniósł się z pałacu Luksemburskiego, a sam Dubois dał znać księciu, że nowy gubernator z całym taborem o godzinie dziewiątej zrana wyjechał do Cognac’u.
Wszystko to zaszło bez widzenia się księcia Orleańskiego z córką; to też, kiedy prawił, że chce korzystać ze stanu rozgniewania, by raz skończyć z córką, raczej szedł on tam prosić o przebaczenie, niż kłócić się z nią.
Znający go dobrze Dubois nie dał się wziąć na tę rzekomą zapalczywość, ale skoro Riom wyjechał do Cognac’u, to i wszystko, czego żądał minister. Spodziewał się podczas jego nieobecności wsunąć jakiego sekretarza
Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/22
Wygląd
Ta strona została przepisana.