Strona:PL Dumas - Kawaler de Chanlay.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To będzie wygodniej — szepnął.
Uchylił list i przeczytał:
— „Ten, kto mnie sprowadził z Bretanii, przyjeżdża na moje spotkanie, zamiast na mnie czekać w Paryżu, tak dalece pragnie mnie widzieć; mam nadzieję, że odjedzie dzisiejszej nocy. Przyjdź jutro rano o dziewiątej, opowiem ci szczegóły tego widzenia się, i ułożymy plan dalszego postępowania“.
— To — szepnął Dubois, trwając w raz powziętem podejrzeniu, że Helena jest wspólniczką Gastona — wydaje mi się jasnem. Jeżeli w taki sposób wychowują panny u Augustyanek w Clisson, trzeba będzie powinszować przeoryszy. A Jego Królewska Wysokość gotów uwierzyć w tę naiwność na zasadzie jej szesnastu latek! Pożałuje: ja umiem znaleźć coś lepszego, jeżeli się zabiorę do szukania...
— Masz dziesięć dukatów i list — powiedział do Ovena. — Widzisz, że masz niemałe korzyści.
Oven schował list i pieniądze: nie mógł się połapać ten poczciwiec i zastanawiał się, co go czeka w Paryżu, jeżeli taki deszcz złoty spada na niego już na paryzkich przedmieściach. W tej chwili wybiła dziesiąta i rozległ się głuchy turkot jadącego prędko powozu. Dubois przybliżył się do okna i zobaczył, że powóz zatrzymuje się przed bramą hotelu; bystre jego oko dojrzało i poznało w przyjezdnym pana La Fare, kapitana gwardyi przybocznej Jego Królewskiej Wysokości.