Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zaczął mówić i życie we mnie zamarło... Usłyszałam go!... Niestety, to jego był głos! On mówił do królowej! O! królowa!...
Odetta drżała konwulsyjnie, blada, jak chusta.
— Czy pani nie nienawidzisz jej, tej królowej!? — dodała po chwili z wyrazem boleści niewypowiedzianej.
Walentyna żywo zakryła ręką usta Odetty.
— Milcz, dziecko! — rzekła. — Izabella jest naszą władczynią i królową! Bóg dał ją nam za panią i powinnyśmy ją kochać!...
— Tak samo mówił mi ojciec — — odpowiedziała Odetta — gdym powróciła na pół martwa i gdym mu powiedziała, że nie kocham królowej...
Spojrzenie księżnej spoczęło na Odecie z wyrazem słodyczy i dobroci nieskończonej. W tej chwili biedna dzieweczka podniosła bojaźliwe oczy. Spojrzenia obu kobiet spotkały się, księżna otworzyła ramiona, Odetta upadła jej do nóg i ucałowała jej kolana.
— A teraz nic więcej nie mam ci do powiedzenia — rozpoczęła znów księżna — idź!... Przyrzeknij mi tylko, że się z nim więcej widzieć nie będziesz. Oto wszystko, czego od ciebie wymagam.
— Tego Waszej Wysokości na nieszczęście przyrzec nie jestem w możności. Pani! książę jest bogaty i potężny; może, jeżeli pozostanę w Paryżu, wynaleźć mnie; jeżeli się oddalę, może minie zmusić do powrotu... Na to jednak przysiądz mogę, że pierwej umrę, aniżeli przyjmę go kiedykolwiek.
— Jesteś aniołem — rzekła księżna — i spodziewać się będę szczęścia choć trochę na tym świecie, jeżeli mi przyrzeczesz, że modlić się będziesz za mną do Boga!
— Modlić się do Boga za panią!... Czyż nie jesteś jedną z tych księżniczek szczęśliwych, które samo szczę-