Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Idźmy tedy naprzód — rzekł l’Ile-Adam.
— Tędy wam droga — rzekł Leclerc, wskazując ulicę Pawią.
— A ty?
— Ja!... ja inną drogą się udam.
Po tych słowach zwrócił się w ulicę Cordeliers, a doszedłszy do mostu Notre-Dame. przebiegł przezeń, przeszedł ulicę Św. Honoryusza aż do pałacu d’Armagnac i skrył się za węgłem muru, gdzie pozostał nieruchomy, jak statua kamienna.
W tym samym czasie pan de l’Ile-Adam zbliżał się do Châtelet; przybywszy tam, podzielił swoich ludzi na cztery oddziały: pierwszy pod dowództwem pana de Chevreuse udał się w kierunku pałacu Delfina, który mieszkał przy ulicy de la Verrerie; drugi pod wodzą pana Ferry de Mailly skierował się ku ulicy Św. Honoryusza, aby otoczyć pałac d’Armagnac i pojmać marszałka, którego pan de l’Ile-Adam, pod karą śmierci, żywego dostawić rozkazał; trzeci pod rozkazami samego wodza wyprawy, pana de l’Ile-Adam, zbliżał się do pałacu Saint-Paul, w którym król przebywał; czwarty z panem Lyonnet de Bournouville na czele pozostał na placu Châtelet, aby mógł pośpieszyć z pomocą w razie potrzeby któremukolwiek z trzech oddziałów.
Wszyscy wołali głośno:
— Matko Boska!... Niech żyje król! Niech żyje Burgundya! wszyscy, którzy pokoju pragną, niech biorą broń i idą z nami!...
Na te krzyki wzdłuż całej drogi otwierały się okna, wychylały się głowy przerażone i blade w pomroce, które słuchały tych krzyków, rozpoznawały kolory i krzyże Burgundyi i odpowiadały okrzykami: Śmierć marszałkowi! Niech żyją Burgundowie! I pospólstwo, mieszcza-