Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ujrzeli księcia, wyciągniętego na ziemi, bez życia. Tuż obok leżała odcięta jego ręka, a w rynsztoku walała się część mózgu z rozbitego czerepu.
Wtedy popędzili, ile im sił starczyło, do pałacyku królowej, krzycząc okropnie; do pałacu wpadli bladzi, jakby z grobu wstali, rwąc sobie włosy z głowy. Jednego z nich wprowadzono natychmiast do pokoju królowej, która pytała, coby się stało.
— Nieszczęście, straszne nieszczęście!... w tej chwili książę Orleanu został zamordowany w ulicy Barbette, naprzeciw pałacu marszałka de Rieux.
Izabella zbladła śmiertelnie, potem, biorąc w jedną rękę woreczek, pełen złota, który się pod jej poduszką znajdował, a drugą chwytając za ramię przybyłego, zawołała:
— Widzisz to złoto!? Wszystko to będzie twoje, jeżeli zechcesz.
— Cóż mam czynić? — zapytał giermek.
— Pędź natychmiast na miejsce, gdzie leży twój pan, zanim ktokolwiek ciało zabierze, rozumiesz?
— Rozumiem, a dalej co?
— Dalej? zerwiesz z piersi jego portret mój, który w medalionie ma na sercu, i powrócisz do mnie.

KONIEC TOMU PIERWSZEGO.