Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Śmierć mu! śmierć!...
I rzucając się nań, jednem uderzeniem topora odciął mu ramię.
Książę jęknął boleśnie i krzyknął:
— Co to jest? co to ma znaczyć? jestem księciem Orleanu!


...wtedy otoczyli go inni, zadając mu rany rozmaitą bronią...

— Tego nam właśnie potrzeba — odpowiedział człowiek, który go ranił.
I zadając powtórne cięcie toporem, rozpłatał mu prawy policzek od skroni aż do szczęki. Książę Orleanu jęknął i upadł.
Jednakże podniósł się jeszcze na kolana; wtedy otoczyli go inni, zadając mu rany rozmaitą bronią, jedni