Strona:PL Dumas - Karol Szalony.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wszystkich — odpowiedział on, nacierając na Wielkiego Marszałka — ale teraz wszyscy tu! do mnie! Niech raz zginie ten przeklęty Clisson! tu, wszyscy!
Dwu, czy trzech z jego ludzi przybiegło.
Mimo siły i zręczności Clissona, walka tak nierówna nie mogła trwać długo, i podczas gdy on odbijał ciosy lewem ramieniem, a prawem je zadawał, miecz Craona spadł na odsłoniętą głowę jego; Marszałek, głębokie wydawszy westchnienie, wypuścił z ręki nóż i spadł z konia, głową uderzając o drzwi, które się po chwili rozwarły. Tak leżał on wyciągnięty na ziemi, przewaliwszy się połową ciała przez próg drzwi jakiegoś piekarza, który chleb swój rozczyniał, a słysząc wielki hałas i chrzęst zbroi, uchylił drzwi, aby zobaczyć, kto jest zgiełku tego przyczyną. J. M. pan Piotr de Craon próbował wejść przez te drzwi, nie zsiadając z konia, ale zmieścić się z koniem nie mógł.
— Czy zsiąść i dobić go? — zapytał jeden z jeźdźców.
Craon, nie odpowiadając, najechał koniem na nogi i biodra marszałka, a gdy ten nie dawał znaku życia, zawołał:
— Niepotrzeba — ma dosyć!!... Jeśli jeszcze nie jest bez duszy, to pewno nie wiele mu się należy. Dostał tęgo w łeb, a przysięgam wam, dostał z mojej ręki! Teraz w nogi, panowie!... Każdy w inną stronę. Zjedziemy się za bramą Św. Antoniego.
Natychmiast po oddaleniu się złoczyńców, ludzie Wielkiego Marszałka w popłochu zgromadzili się znów około leżącego na ziemi ciała. Piekarz, poznawszy w rannym męża wysokiej godności, z największą chęcią ustąpił swojej izby. Położono go na łożu, przyniesiono światła i wszyscy wielkie poczęli zawodzić żale, gdyż, widząc tak wielką ranę w głowie sędziwego rycerza i tyle krwi rozlanej na twarzy i sukniach, nie wątpili nawet, że żyć