Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Karol Śmiały.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wnet też ze samego szczytu wzgórza w szalonym pędzie poskoczyła konnica angielska rzucając się na wdzierającą się batalję francuzką.
Ludzie księcia Normandji nie byli w stanie opierać się dłużej podwójnemu atakowi frontu i z boków, poczęli się mieszać a następnie, ci co byli na samym końcu w tyle, nie mogąc ustać, rzucili się do haniebnej ucieczki.
Z miejsca, na którem stał sam książę Czarny, widząc ten popłoch nieprzyjacielskiego wojska, krzyczał tenże:
— Do koni! Na koń! Na koń! panowie.
Na ten rozkaz wszyscy dosiedli swoich rumaków i wołając: „Święty Jerzy i Guyenne!“ pogalopowali ku nieprzyjacielowi. Batalja księcia Normandji słysząc te piekielne wrzaski, tem bardziej traciła ducha i pewność siebie.
W tej chwili, jeden z rycerzy angielskich, nazwiskiem Jan Chandos zbliżył się do księcia, mówiąc:
— Najjaśniejszy panie! stań na czele twego oddziału a dzień ten do nas będzie należał. Wezwijmy pomocy Boga i idźmy tam gdzie