Strona:PL Dumas - Kapitan Paweł.djvu/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Mój synu!... krzyknęła margrabina wzruszona jego mową i łzami,. — Mój synu!... mój synu!... mój synu!....
— Ah! — zawołał Paweł rzucając papiery w ogień, przecież te wyrazy tak drogie wyszły z ust twoich.
Margrabina upadła na krzesło. Paweł na kolanach klęczał przed nią z twarzą zakrytą rękami. Nakoniec podniosła mu głowę!...
— Spojrzyj na mnie. Od dwudziestu lat, pierwszy raz łzy mi płyną. — daj mi rękę! — Położyła ją na sercu. — Od dwudziestu lat poraz pierwszy uczucie radości, włada mem sercem!... Pójdź w moje objęcia!... od dwudziestu lat pierwsze pieszczoty odbieram i daję... przez te dwadzieścia lat zapewne pokutowałam, gdyż teraz Bóg mi przebacza, wracając mi łzy, łzy szczęścia i pieszczoty!...