Strona:PL Dumas - Kalifornia.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Byłoż więc fałszem, że zapomnienie jest rzeczą bezwzględną? Otóż człowiek który sobie przypomniał Talmę.
Wolałbym, przyznaję, widzieć pomnik wzniesiony na jednym z naszych placów wielkiemu artyście, który przez lat trzydzieści wsławiał scenę franouzkę, niż hotel zbudowany na wsi, lecz mniejsza: lepiej bowiem w 25 lat po śmierci mieć swoje nazwisko zapisane na fasadzie hotelu, jak żeby było nigdzie niezapisane.
Wiadomo ci, kochany przyjacielu, gdzie się mieści nazwisko Garrika: w Westminsterze, naprzeciw nazwiska Jerzego IV.
I sprawiedliwie: jeden i drugi byli królami w swoim rodzaju.
Poszedłem więc na nocleg do hotelu Talmy.
Jednakże, gdy mi nie otwierano, zapukałem do drzwi powtórnie.
Lufcik się otworzył, ukazała się ręka i głowa.
Była to głowa mężczyzny w złym humorze.
— Czego pan żądasz? zapytała głowa.
— Chcę pokoju, łóżka i wieczerzy.
— Hotel zajęty, odpowiedziała głowa.
I znikła głowa, a ręka zamknęła lufcik, gdy tymczasem za nim mruczała głowa:
— W pół do dwunastej! piękna godzina do żądania noclegu i wieczerzy!
— W pół do dwunastej! powtórzyłem, podług mnie jest to najwłaściwsza godzina do wieczerzy i spania. Słowem, jeżeli hotel Talmy jest zajęty, znajdę może miejsce w innym.