Strona:PL Dumas - Kalifornia.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Udałem się do rzeźnika amerykanina utrzymującego jatkę w San-Francisco. Powiedziałem mu co mnie do niego sprowadza. Jeleń w San-Francisco zwykle płaci się od 60 do 80 piastrów, koza od 30 do 35 piastrów, zając od 6 do 8 piastrów, kuropatwa piastra, wiewiórka 50 su. Nie było stałej ceny na łosia. Zdaje się, że to był pierwszy dostawiony do jatek w San Francisco. Zrobiwszy obrachunek za 1,500 funtów mięsa, dostaliśmy 300 piastrów.
Tegoż wieczora jeszcze wyjechaliśmy z powrotem. Robiąc dzielnie wiosłami, stanęliśmy w Sonomie około 1-ej z rana. Położyliśmy się w łódce i spaliśmy do 5-ej. Poczem puściliśmy się w drogę, dla połączenia się z Aluną. Tym razem zwróciliśmy się cokolwiek na prawo, gdzie trawa była niższą i gdzie łatwiej było polować. Wysunęło się 7 lub 8 kóz, z których dwie ubiliśmy. Wyuczyliśmy się starannie paproszyć zwierzynę od Aluny, co jest niezbędnem w klimacie tak gorącym jak w Kalifornii.
Wybraliśmy w gęstwinie dębów miejsce dla przechowania naszych kóz świeżo, i zawiesiliśmy je dość wysoko dla zabezpieczenia od szakali. O jedenastej stanęliśmy w obozowisku. Przybywszy tam spostrzegliśmy zawieszonego jelenia i kozę na dębie. Aluna ze swej strony nie tracił czasu. Ponieważ gorąco było dokuczliwe mniemaliśmy przeto, że drzymał; dla tego też zbliżyliśmy się na palcach. W istocie obwinięty był w ponszo i spał wybornie.
Lecz coś także razem z nim spało otulone w ponszo. Był to wąż grzechotnik, szukający ciepła w wełnianej odzieży, Aluna spał na prawym boku. Przypuściwszy, żeby się obrócił we śnie na bok lewy, przycisnął by węża, któryby go