Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/835

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    wszystkiem zostanę, ale teraz, teraz pocałuj mnie Józefie.
    Balsamo słabł coraz bardziej i już usta jego złączyć się miały z ustami ukochanej kobiety...
    Ale pohamował się nagle.
    — Zbudź się Lorenzo, rozkazuję ci, zbudź się!
    Ręce śpiącej opadły bezwładnie, uśmiech namiętny znikł z ust pobladłych, osunęła się zwolna na kanapę i podniosła znużone powieki.
    Balsamo usiadł zdaleka i westchnął głęboko.
    — Skończyły się chwile szczęścia! — szepnął do siebie zcicha.