Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/743

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dotychczas nie Widzę w tem nic nadprzyrodzonego — rzekła z uśmiechem księżna. — Uspokój się, moja siostro i mów dalej.
— Czułam się zupełnie opanowaną, demon posiadał moje serce, umysł i duszę.
— Obawiam się, czy ten demon, to nie miłość, siostrzyczko — rzekła ksieni.
— Och, z powodu miłości nie byłabym tak cierpiała, nie ściskałoby mi się tak serce, nie drżałoby całe ciało jak drzewina podczas burzy! Miłość nie nasunęłaby mi takiej złej myśli...
— Jakaż to była zła myśl, moje dziecko?
— Powinnam była wyznać wszystko spowiednikowi, nieprawdaż?
— Bezwątpienia.
— A więc demon, który mię opanował, podszepnął mi właśnie, aby zachować w tajemnicy wszystko, co się działo we mnie.
— To zła myśl rzeczywiście — rzekła księżna. — lecz demon podszeptujący opętanej kobiecie tylko takie myśli, jest jeszcze względnie niewinny. Opowiadaj dalej!
— Nazajutrz wezwano mię do rozmównicy. Ujrzałam tam naszą sąsiadkę z via Frattina w Rzymie, młodą kobietę, która smuciła się moim wyjazdem, bo zawsze spędzałyśmy razem wieczory na gawędach i śpiewie. Przy drzwiach czekał na nią jakiś człowiek, otulony w płaszcz. Robił wrażenie służącego. Przykuł on odrazu moje oczy do siebie, choć zdawał się wcale nie zwracać na mnie uwagi,