Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/699

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gilbert, ściskając z żywem zadowoleniem srebrną monetę w prawej ręce, rzekł:
— Proszę pana, pan jest moim mistrzem, ponieważ u pana znalazłem zajęcie; daje mi pan nawet mieszkanie w dodatku. Mógłby pan więc źle o mnie pomyśleć, jeżelibym czynił coś, nie uprzedziwszy pana o tem.
Rousseau zmierzył go swem podejrzliwem spojrzeniem
— Jakto? — powiedział — cóż to chcesz robić? Czy masz na jutro jakieś specjalne zamiary?
— Tak, proszę pana, na jutro chciałbym się zwolnić od pracy, jeśli pan łaskaw.
— Poco? zapytał Rousseau — ażeby się wałęsać?
— Panie — mówił Gilbert — chciałbym być w Saint Denis.
— W Saint Denis?
— Tak; delfinowa przyjeżdża tam jutro.
— Ach, to prawda; jutro jest w Saint Denis uroczyste przyjęcie księżny delfinowej. Lecz uważałem cię za mniej powierzchownego, mój młody przyjacielu, zrobiłeś na mnie wrażenie człowieka, który gardzi pompą i szychem.
— Panie...
— Spójrz na mnie; sam mówiłeś, że jestem dla ciebie wzorem. Książę krwi królewskiej nalegał, abym mu towarzyszył na tę uroczystość. Ty biedne dziecko, wspiąwszy się na palce, ujrzysz zaledwie przez ramię gwardzisty karocę królewską; lecz ja