Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/689

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XLIV
KIM BYŁ PAN JAKÓB?

Gilbert pracował, pokrywając papier sumiennie odrobionemi ćwiczeniami, a starzec, popatrzywszy czas jakiś na jego pracę, usiadł też przy drugim stole i zaczął poprawiać drukowane kartki, takie same, jak te, które stanowiły opakowanie grochu.
Upłynęły tak trzy godziny i zegar wydzwonił właśnie dziewiątą, gdy Teresa śpiesznie weszła do izby.
Jakób podniósł głowę.
— Chodź prędko do salonu! — rzekła gospodyni. — Przyszedł książę. Mój Boże! Kiedy się skończy ta procesja jaśnie oświeconych! Żeby mu tylko nie przyszła fantazja zaprosić się na śniadanie, jak to zrobił kiedyś książę de Chartres.
— A który to książę? — spytał pocichu Jakób.
— Jego Wysokość książę Conti.
Gilbert na te słowa posadził w swem ćwiczeniu sol, podobne raczej do kleksa, niż do nuty.