— Lub pana de Choiseul — dodał marszałek — księżno, miej się na baczności!
— Pan de Choiseul jest takim, jak i ja; podda się niełasce, lecz ubliżenia nie zniesie.
— Ani ty książę, ani księżna, ani pan de Choiseul nie będą skazani na wygnanie — odezwała się marszałkowa de Mirepoix — to na mnie się skrupi — król mi tego nie przebaczy, że mniej uprzejmą jestem dla hrabiny, niż byłam dawniej dla margrabiny.
— To prawda — odparł książę — przecież panią nazywano ulubienicą ulubienicy. Biedna marszałkowa! Razem nas wypędzą!
— Wszystkie będziemy skazane — rzekła pani de Guémenée, powstając — bo mam nadzieję, że żadna z nas nie cofnie się przed raz powziętem postanowieniem.
— I zaprzysiężoną obietnicą — dodał książę.
— O! zresztą na wszelki wypadek — powiedziała pani de Grammont — przedsięwezmę ostrożności!
— Pani? — podchwycił książę.
— Tak. Ażeby jutro mogła być o dziesiątej w Wersalu, potrzebne jej są trzy rzeczy.
— Jakie?
— Fryzjer, suknia i kareta.
— Naturalnie.
— I cóż?
— Zatem o dziesiątej nie będzie mogła być w Wersalu; król się zniecierpliwi, odejdzie do sie-
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/553
Ta strona została przepisana.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/6/6e/PL_Dumas_-_J%C3%B3zef_Balsamo.djvu/page553-1024px-PL_Dumas_-_J%C3%B3zef_Balsamo.djvu.jpg)