— Żarty na stronę, kochana pani, mówmy serjo — rzekła hrabina.
— Słucham z największą uwagą.
— Oparzyła pani nogę?
— Widzi pani przecie.
— Czy oparzenie jest ciężkie?
— Straszne!
— A czy pomimo tej okrutnej, lecz sądzę, nie niebezpiecznej rany, mogłaby pani uczynić wysiłek nadludzki i pojechać do Luciennes, a tam w moim gabinecie utrzymać się na nogach choćby sekundę i przedstawić się królowi?
— Niepodobna, łaskawa pani omdlewam na samą myśl powstania z fotelu.
— Więc to coś okropnego musiałaś pani zrobić sobie w tę nogę?
— Tak, pani.
— Któż pani ją opatruje, kto pani radzi, kto dogląda?
— Jak wszystkie wiejskie gospodynie i ja mam swoje lekarstwa na oparzenie i właśnie przykładam maść własnego wynalazku.
— Czy można obejrzyć ten specyfik?
— I owszem.
— Filut baba! — pomyślała hrabina, — przewidziała wszystko, aby mnie oszukać.
— Pani — odezwała się słodko — ja także posiadam objekt, wyśmienity w tego rodzaju wypadkach, lecz użycie jego zależy od stopnia oparzenia.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/528
Wygląd
Ta strona została przepisana.