Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/482

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— I cóż, Chon, ty z pewnością powiesz mi prawdę!
— O! Najjaśniejszy Panie — odpowiedziała — zupełnie źle trafiliście. Prawdę! Po raz pierwszy chyba przytrafiłoby mi się to w życiu. Jeżeli chcecie ją usłyszeć, zwróćcie się do Joanny; ona kłamać nie potrafi:
— Czy to prawda, hrabino?
— Najjaśniejszy Panie, — Chon dobre ma o mnie zdanie. Dobry przykład mnie zgubił i od dzisiejszego wieczora gotowa jestem kłamać, jak prawdziwa hrabina.
— Zatem — odezwał się król — Chon ma coś, co przedemną ukrywa.
— Daję słowo, że nie.
— Jakieś książątko, jakiś markizek, czy wicehrabia, do któregośmy jeździli?...
— Nie sądzę — odpowiedziała hrabina.
— A cóż ty, Chon, na to?
— Nie sądzimy, Najjaśniejszy Panie, Należałoby, zażądać raportu policji o tem.
— Pana de Sartines, czy mojej?
— Pana de Sartines.
— Ile Wasza Królewska Mość ofiaruje mu za to?
— Jeżeli to będzie coś ciekawego, nie będę się targował.
— Daj więc pierwszeństwo mojej policji, Najjaśniejszy Panie. Usłużę ci... po królewsku.
— Sprzedasz samą siebie?...