Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/434

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ale woźny, spostrzegłszy damę w najętym powozie, zaraz się oddalił.
Szwajcar zbliżył się do powozu i zapytał o nazwisko.
— Pewna jestem — rzekła — że zapóźno i nie będę miała zaszczytu widzieć Jego ekscelencji.
— Nie wiem — odpowiedział szwajcar, ale niech pani raczy powiedzieć mi, jak się nazywa?
— Hrabina de Béarn.
— Jego ekscelencja jest w pałacu — odpowiedział.
— Co? wykrzyknęła hrabina niezmiernie zdziwiona.
— Mówię, że jego ekscelencja jest u siebie — powtórzył szwajcar.
— Ale zapewne nie przyjmuje?
— Panią hrabinę przyjmie.
Pani de Béarn wysiadła, nie wiedząc czy śni, czy jest na jawie. Szwajcar pociągnął za sznurek i zadzwonił. Na schodach ukazał się woźny i szwajcar dał znak hrabinie, że może wejść.
— Pani z ekscelencją chce się widzieć? — zapytał woźny.
— Pragnęłabym tej łaski, choć nie śmiem jej się spodziewać.
— Proszę za mną, pani hrabino.
Tyle złego mówiono o tym dygnitarzu! — myślała hrabina — a ma przecie wielką zaletę, że jest w każdej chwili przystępnym, I to kanclerz!...
Tak idąc, drżała jednak na myśl zobaczenia