Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A ten ktoś, czy kocha cię także?...
— Zdaje mi się, proszę pani.
Pomyślała, że wypada jej wyraźniej nieco określić swój stosunek i dodała:
— Jestem nawet pewną tego, proszę pani...
— No to dobrze; widocznie nie tracisz w Taverney czasu napróżno.
— Bo muszę myśleć o swojej przyszłości. Pani zupełnie co innego, na panią łatwo może spaść majątek po jakim bogatym krewnym, ale ja nie mam krewnych i czego sama sobie nie zdobędę, tego z pewnością nie będę miała.
Objaśnienie to wydało się tak szczerem Andrei, że zapomniała o niestosownem zachowywaniu się pokojówki i, dając folgę zwykłej swej dobroci, zapytała:
— No, a za kogo chcesz wyjść zamąż, moja droga?
— Za kogoś, kogo pani zna doskonale.
— Znam? — powtórzyła baronówna.
— Doskonale.
— Któż to zatem?
— Obawiam się, czy mój wybór podoba się panience.
— Mnie?
— A no tak, panience.
— Więc go chyba za niestosowny uważasz?
— Wcale nie, proszę pani...
— Mów zatem szczerze — dobra pani obowią-