Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1703

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dobrze, dobrze — odpowiedziała z ponurym blaskiem w oczach — zemścij się za mnie, bo to będzie zemsta za zbrodnię.
— A więc, droga siostro, dopomagaj mi, podtrzymuj mnie. Szukajmy wspólnie, przejrzyjmy godzinę za godziną dnie ubiegłe, posiłkujmy się pamięcią, a może po niej dojdziemy razem do kłębka.
— Dobrze, dobrze, szukajmy!
— Czy nie spostrzegłaś, aby ktoś cię śledził, aby czatował na ciebie lub chodził za tobą?
— Nie.
— Nikt do ciebie nie pisał?
— Nikt.
— Nikt ci nie powiedział, że cię kocha?
— Nigdy.
— Kobiety mają w tym względzie instynkt wybitny; czyś nigdy nie odczuła, mimo braku wszelkich wyznań i listów, że ktoś cię pragnął?
— Nigdy nic podobnego nie spostrzegłam.
— Droga siostro, poszukajno w szczegółach twego życia, przejrzyj okoliczności...
— Pomóż mi, kochany bracie.
— Czyś robiła jakie samotne wycieczki?
— Nigdy nie chodzę sama, z wyjątkiem, gdy się udaję do delfinowej.
— A gdy chciałaś się przejść po parku lub po lesie?
— Chodziłam zawsze w towarzystwie Nicoliny.
— Czy ona cię opuściła?
— Tak.