Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1557

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jakto, czyś pan wiedział, że właśnie tu jadę?
— Tak pani! dwie godziny temu widziałem cię w niebieskim buduarze, wydającą rozkaz założenia koni do karety.
— Więc pan mówisz, że byłam wtedy w niebieskim buduarze?
— Haftowanym w kwiaty o barwach naturalnych. Tak, hrabino, spoczywałaś na szezlongu, kiedy ci przyszła myśl szczęśliwa i powiedziałaś sobie: „Odwiedźmy hrabiego de Fenix“. Zadzwoniłaś wtedy.
— No i któż wszedł?
— Siostra twoja, hrabino. Czyż nie tak? Prosiłaś jej, aby wydała rozkazy, które natychmiast spełniono.
— Ależ, hrabio, widzę, że na serjo jesteś czarownikiem. Czy w każdej porze dnia i nocy oko twe sięga do mego buduaru? Powinienbyś mnie w takim razie uprzedzić, kochany hrabio!
— Bądź spokojną, hrabino, mam zwyczaj zapuszczać mój wzrok tylko przez otwarte drzwi.
— I patrząc przez te drzwi, otwarte jedynie, widziałeś nawet że myślę o tobie?
— Tak, i że myślisz pani życzliwie.
— Masz słuszność, kochany hrabio, mam najlepsze względem ciebie intencje; ale przyznaj, że na to zasługujesz, ty taki dobry, taki użyteczny; ty hrabio, co zdaje się jesteś przeznaczony aby odegrać rolę opiekuna w mem życiu, czyli najtrudniejszą rolę jaką znam.