Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1522

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na, jesteś nietylko prorokiem mego szczęścia, lecz nadto mym aniołem stróżem. Hrabio, pamiętaj, strzeż mnie, a ja cię będę strzegła. Zawrzyjmy przymierze!
— Zgoda! — odparł Balsamo i ucałowawszy raz jeszcze rączkę hrabiny, zamknął za sobą drzwiczki kolasy, którą hrabina kazała zatrzymać na Polach Elizejskich. Potem dosiadł swego rumaka, który zarżał radośnie i zniknął w cieniach nocy.
— Do Luciennes! — rozkazała pocieszona pani Dubarry.
Balsamo w tej samej chwili gwizdnął z lekka, i ścisnął kolanami Dżerida, który puścił się jak strzała.
W pięć minut stał już w przedpokoju na ulicy Saint-Claude, pytając Fryca z niepokojem:
— Co słychać?
— Wszystko dobrze — odparł służący, przyzwyczajony czytać w jego spojrzeniu.
— Powróciła?...
— Jest na górze.
— W którym pokoju?...
— Wybitym skórami.
— W jakim stanie?...
— O!... strasznie zmęczona; biegła tak szalenie, że ja, choć ją widziałem zdaleka, bo jej wciąż upatrywałem, nie zdążyłem wybiec naprzeciw.
— Doprawdy!...
— Aż się sam przeraziłem; wpadła tu jak wicher; przebiegła schody i, wszedłszy prędko do