Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie chciałbym być względem ciebie niesprawiedliwym i tyranem, nie chciałbym powściągać popędów twego serca... Przedewszystkiem, niech się nikt nie krępuje... Zmień przedmiot miłości, Nicolino! nie mógłbym cię zmusić do wierności, która, zdaniem mojem, obca jest naturze ludzkiej.
— A!... — zawołała Nicolina — widzisz, że mnie nie kochasz! Czy przynajmniej masz dobrą pamięć, panie filozofie? — dodała z uśmiechem ironicznym.
— Jak kiedy — odpowiedział Gilbert.
— Czy przypominasz sobie, coś mi powiedział, kiedy przed pięciu miesiącami przyjechałam tu z panną z klasztoru?
— Nie, ale przypomnij mi.
— Powiedziałeś do mnie: „Jestem biedny“. Było to tego dnia, kiedy czytaliśmy razem Tanzai w ruinach zamku.
— Cóż dalej?
— Wtedy bardzo drżałeś!
— Być może; jestem z natury lękliwy, ale czynię co mogę, ażeby się wyleczyć z tej wady, jak i z innych.
— Tak, a skoro się poprawisz ze wszystkich swych wad — rzekła Nicolina ze śmiechem — będziesz doskonałym.
— A przynajmniej silnym, bo mądrość daje siłę.