Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1509

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i głosu, aby cię oskarżyć o wszystkie twe występki i zbrodnie. Co — panu miałbym oddać tę szkatułkę? Gdyby się jej piekło domagało ode mnie jeszczebym nie oddał!
— Ja też nie mam najmniejszego zamiaru posługiwać się w tym razie siłami piekielnemi; wystarczy mi pomoc osoby, która w tej chwili puka do bramy pańskiego podwórza.
Rzeczywiście, trzy miarowe uderzenia rozległy się w tej samej chwili.
— I której powóz, słuchaj pan — ciągnął dalej Balsamo — wjeżdża obecnie w podwórze.
— Widać że jakiś pański przyjaciel zaszczyca mnie swą wizytą.
— Masz pan słuszność, to mój przyjaciel.
— I sądzisz pan, że mu zwrócę szkatułkę?
— Tak, kochany panie de Sartines, oddasz mu ją.
Naczelnik policji nie zdołał jeszcze wymówić słów najwyższego oburzenia, kiedy służący spiesznie otwierając drzwi, oznajmił, że pani hrabina Dubarry prosi o posłuchanie.
Pan de Sartines zadrżał, spojrzał, zdumiony, błędnym wzrokiem na swego przeciwnika, który musiał użyć całej siły panowania nad sobą, aby nie parsknąć śmiechem.
W tejże samej chwili, tuż za służącym, ukazała się pełna życia, strojna, roztaczająca woń perfum, kobieta, która nie uważała widocznie za potrzebne czekać na pozwolenie wejścia. Piękna hra-