Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1423

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Naturalnie iż cię przyjmę, panie marszałku, gotów jestem cały dzień ci poświęcić. Czyż nie jesteś jednym z mych agentów, nie wiedząc wcale o tem?... Przybywaj, przybywaj, książę!
Balsamo wyjął zegarek, aby zobaczyć, jak daleko jeszcze do czwartej.
Dzwonek jakiś przerwał ciszę.
— Co to? — szepnął Balsamo — Lorenza mię wzywa, Lorenza? Może jej się co złego stało? Wczoraj była tak dobrą dla mnie, cierpliwą, słodką. Biedne dziecko! Pójdę natychmiast.
Poprawił w lustrze ubranie i włosy i udał się do włoszki.
Przed wejściem do jej pokoju zatrzymał się, wyciągnął dłonie w kierunku drzwi, prowadzących do buduaru młodej kobiety i rozkazał jej usnąć natychmiast; później zajrzał przez szparę, czy go usłuchała. Lorenza leżała na kanapie, na którą padła zapewne, gdy Balsamo spać jej rozkazał. Żaden malarz nie wymyśliłby piękniejszego obrazu: leżała nieruchomo, luźna suknia ułożyła się wokoło niej w malowniczych fałdach. Była tak pociągająco piękną i tak wzniosłą zarazem, iż Balsamo zadrżał i obudził ją natychmiast. Lorenza otworzyła znużone oczy, siadła powoli na kanapce, przycisnęła ręką czoło, jakby chciała zebrać myśli i spojrzała na hrabiego.
Ten przypatrywał się jej z pewnym strachem, był tak przyzwyczajony do jej gniewu po prze-