Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1379

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wadził barona tylnemi drzwiami do loży, gdzie usłyszeli co następuje:
— Czy mam czekać z kolacją na Waszą Królewską Mość? — zapytała Dubarry.
— Jestem tak znużony hrabino... że musisz mi przebaczyć... nie mogę ci służyć dzisiaj.
Hrabina zatrzęsła się z oburzenia, skłoniła się nisko i wyszła.
Prawie we drzwiach spotkała delfina, który udał, że jej nie widzi.
— Królu, czyż będziemy mieli zaszczyt widzieć cię przy naszym stole w Trianon?
— Dziś nie, mój synu, w tej chwili odmówiłem właśnie hrabinie; bawcie się jak najlepiej, moje dzieci, chcę dziś pozostać sam.
Delfin skłonił się i wyszedł śpiesznie.
Król dał wtedy znak Richelieu’mu.
— Mam ci coś powiedzieć, książę....
— Najjaśniejszy Panie...
— Jestem bardzo niezadowolony. Chcę cię prosić, abyś wytłumaczył mi jedną rzecz.
Będę dziś sam, dotrzymaj mi towarzystwa przy kolacji.
Ludwik XV spojrzał na barona.
— Zdaje mi się, że znasz, książę, tego pana?
— Barona de Taverney? Znam, Najjaśniejszy Panie.
— A! to zapewne ojciec tej cudnej śpiewaczki?...
— Tak jest, Najjaśniejszy Panie.