Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1330

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— O!.. jego rekonwalescencja potrwa długo; czekajcie: miesiąc, sześć tygodni, dwa miesiące; wszedł do szpitala przed pięcioma dniami, wyjdzie za dwa miesiące i piętnaście dni.
— Ale wyjdzie zdrów zupełnie?
— Tak.
— Ale — przerwał Marat, — będzie kaleką, niezdolnym do pracy?
— O!... Pan Bóg jest dobry!... On przysłał tu człowieka zacnego i litościwego, a ten rzekł sobie w duszy: Nie chcę, aby ten biedny Hovard umarł z głodu.
Balsamo uśmiechnął się.
Główny operator zbliżył się do łóżka, przyłożył rękę do czoła biedaka i rzekł: Coś niepojętego!... ten człowiek majaczy!
— Tak sądzisz kolego?... — spytał Balsamo i, rzucając na chorego spojrzenie pełne wyższości i energji, zawołał:
— Obudź się, Hovardzie!...
Młody człowiek otworzył oczy z trudnością i słabym głosem zapytał:
— Dlaczego niezrobiliście operacji dotąd?...
Balsamo pierwszy przemówił, bał się wzruszenia pacjenta, wrazie zaprzeczenia lekarzy. Lecz wszyscy stali, jakby spiorunowani zdziwieniem.
— Mój przyjacielu — zwrócił się Balsamo do biedaka — uspokój się, operacja już się odbyła. Musisz być słabej kompleksji, chłopcze, zemdlałeś tak silnie, żeś nic nie czuł.