Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wykształcenie, mająca prawo do zajmowania dawnego stanowiska, zamierzała wystąpić przeciw swym wrogom, gdy dekret...
Tu stanąłem łaskawa pani.
— Panie Flageot — rzekła hrabina — już od 40 lat znam twą rodzinę, to jest twego zacnego ojca, a teraz jestem twą klientką. Zarobiłeś ode mnie na pewno jakie dziesięć, dwanaście tysięcy liwrów.
— Pisz to, pisz... co pani mówi — zawołał adwokat do swego dependenta.
— Od dziś wycofuję się od ciebie, straciłeś we mnie dobrą klientkę.
Flageot był jak piorunem rażony, widocznie nie spodziewał się tego, ale, zdobywając się na zimną krew, wstał i rzekł poważnie:
— Bernardet, oddaj akta pani hrabinie.
— Hrabino — szepnął Richelieu do ucha sąsiadce — nie namyśliłaś się dobrze.
— Nad czem?
— Odbierasz akta od tego zdolnego adwokata, dlaczego?
— Oddam mą sprawę innemu.
Pan Flageot podniósł oczy ku niebu, jakby je brał na świadka swej niewinności.
— Ależ, pani — ciągnął dalej marszałek pocichu — jeśli wogóle sądy zamknięte, to wszystko jedno, który adwokat się tem zajmie.
— Zatem to bunt?
— Czy sądzisz, hrabino, że Flageot byłby na