Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Słyszą to od pana od lat czterdziestu dziewięciu.
Nie przestanę cię tak nazywać i nadal.
— Ale już nie przez czterdzieści dziewięć lat; to mnie pociesza.
— Tak się mną interesujesz, panie Rafté.
— Panem bardzo, ale nie głupstwami, jakie pan teraz wyprawiasz. Tak, tak, książę, zrobiłeś kapitalne głupstwo.
— Wytłumacz się natychmiast, mój kochany. Jeżeli będziesz miał słuszność, to ci ją chętnie przyznam.
— Chciałeś się zemścić, książę, chciałeś poniżyć swego siostrzeńca za jakąbądź cenę — to powinieneś był domyślić się odrazu, że taką satysfakcję trzeba grubo opłacić. Jesteś bogatym, książę, płać więc!
— A cóżbyś uczynił na mojem miejscu? — panie filozofie?
— Nic... czekałbym cierpliwie. Ale pana trawiła zazdrość, że książę d’Aiguillon wydał się pani Dubarry młodszym i piękniejszym niż pan.
Marszałek mruknął coś niewyraźnie.
— Parlament — ciągnął dalej sekretarz — wystąpił przeciw Dubarry...
— Dobrze, już dobrze... zbłądziłem, ale ty powinieneś był mnie przestrzec.
— Ja? ja, którego przedstawisz pan wszystkim za swego sobowtóra, ja miałem zapobiec głupstwom, lub nieszczęściu?