Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

loniku, który, jak wiadomo, stykał się ze schodami.
— Zamknę te drzwi, aby państwa zbytecznie nie narażać.
Dubarry pobladła, zbliżyła się do Richelieu go i wzięła go pod rąkę.
Balsamo, dotykając prawie drzwi od schodów, zwrócił się w stroną, gdzie przebywała Lorenza i zawołał donośnym głosem po arabsku:
— Czy słyszysz mnie ukochana? Jeżeli słyszysz, zadzwoń dwa razy.
Balsamo czekał na odpowiedź, patrząc uważnie na swoich gości, zasłuchanych i oczekujących, tem więcej, że żadne z nich nie zrozumiało słów jego.
Dzwonek dał się słyszeć po dwakroć.
Hrabina aż podskoczyła z kanapy, książę ocierał zimny pot z czoła.
— Skoro mnie słyszysz, podejdź do kominka, naciśnij sprężynę, ukrytą w prawem oku lwa rzeźbionego, a gdy drzwiczki się otworzą, przejdź do mego pokoju, potem zejdź po schodach i stań w pokoju, dotykającym tego w którym się znajdują.
Za chwilą leciuchny szmer oznajmił hrabiemu, że rozkazy jego zostały spełnione.
— Jakim pan przemawiasz językiem, panie hrabio? — zapytał Richelieu, zbierając się na odwagę — czy to język kabalistyczny?