Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sobie obietnicę uczynioną Althotasowi. Zamiast dwuch, uczony spał już półtrzeciej godziny. Trzydzieści minut było już zatem straconych. Zapytał La Brie, czy kareta stoi w tem samem co poprzednio miejscu, a odebrawszy potakującą odpowiedź, poszedł obudzić Althotasa, zbadawszy wpierw topografję drogi prowadzącej do czerwonego pokoju.
Pan de Tavemey nie przesadził w opisie tego pokoju: umeblowany był on tak samo, jak i inne pokoje zamku.
Dębowe łóżko, stara wypłowiała kołdra adamaszkowa, poobdzierane firanki, wielki komin kamienny z czasów Ludwika XIII, zarzucony staremi gazetami, stół z pokrzywionemi nogami, dwa krzesła drewniane i szafa pomalowana na szaro z powybijanemi szybami, oto apartament, jaki Balsamo zająć miał na noc dzisiejszą. Podczas gdy La Brie porządkował ów przybytek, Balsamo zbudził Althotasa i wracał do domu.
Przechodząc około drzwi Andrei, zatrzymał się i zaczął słuchać. Grała na frotepianie.
Zrobił rękami kilka ruchów, które możnaby poczytać za zaklęcia, bo pod ich wrażeniem młoda kobieta powoli grać ustawała, a potem zaraz opuściła bezwładnie ręce i zwróciła się ku drzwiom ruchem powolnym i sztywnym, jak ktoś, co ulega dziwnemu jakiemuś wpływowi i dokonywa rzeczy, z których nie jest w stanie zdać sobie sprawy.
Balsamo uśmiechnął się, jakgdyby widział przez drzwi zamknięte.