Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1051

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tem, co mówię. Dawniejsze twoje kochanki były znienawidzone przez naród, a gdy ci się sprzykrzyły i gdy je wypędzałeś, naród był tobie wdzięczny, a dla nich zachowywał nienawiść i pogardę. Ze mną tak nie będzie. Ja cię porzucę sama i rozgłoszę żem cię porzuciła. Dam sto tysięcy franków na ubogich, zamknę się na tydzień w klasztorze, a nim miesiąc upłynie, pozawieszają moje portrety we wszystkich kościołach, sławiąc mnie, jako pokutującą Magdalenę.
— Nie mówisz tego wszystkiego na serjo, hrabino.
— Spójrz na mnie, Najjaśniejszy Panie, i osądź, czy nie jestem całkiem zdecydowaną. Tak jak mówię, tak myślę w tej chwili.
— Czybyś zdolną była zrobić coś podobnego, Joanno? Pomyślno, że rozmawiasz ze mną jak służąca, wymawiająca służbę.
— Nie, Najjaśniejszy Panie, bo w takim razie powiedziałabym — wybieraj pomiędzy tem lub tem.
— Tymczasem?...
— Tymczasem, ja mówię tylko: Żegnam cię, Najjaśniejszy Panie!
Król pobladł ze złości.
— Nie zapominaj się, moja pani, aż do tego stopnia, bo mógłbym....
— Co Najjaśniejszy Panie?
— Kazać cię zamknąć w Bastylji.
— Mnie?
— Tak jest, ciebie, a w Bastylji daleko jeszcze nudniej niż w klasztorze.