bez deszczu, powiększyła tylko upał dzienny i napełniła powietrze elektrycznością.
Gdy Billot wraz z jedenastu delegowanymi wrócił na pole Marsowe, tłum powiększył się jeszcze o trzecią część.
O ile można przypuścić, liczba znajdujących się ludzi, wynosiła 60 tysięcy.
Gdy nadszedł Billot ze swymi kolegami, ze wszystkich stron zaczęto się do niego cisnąć, aby się dowiedzieć, czy dwaj obywatele zostali wypuszczeni i co odpowiedział pan mer.
— Dwaj obywatele... głosił Billot,.. nie zostali wypuszczeni, a pan mer odpowiedział, że podający petycję są buntownikami.
Buntownicy zaczęli się śmiać z danego im nazwiska i każdy z nich powrócił do przechadzki lub poprzedniego zajęcia.
Przez cały ten czas nie przestawali podpisywać petycji.
Naliczono już do pięciu tysięcy podpisów, do wieczora zbierze się ich pięćdziesiąt tysięcy, Zgromadzenie będzie musiało ulec tak przerażającej jednomyślności.
Nagle wpada zadyszany obywatel. Nietylko zarówno z delegowanymi widział on czerwoną chorągiew w oknach ratusza, lecz jeszcze widział jak gwardja narodowa na wiadomość, iż ma iść przeciw buntownikom na polu Marsowem z radosnemi okrzykami nabijała broń, oraz jak urzędnik miejski przechodził z kolei szeregi, mówiąc coś do ucha dowódcom, poczem cała gwardja narodowa z Baillym na czele ruszyła ku Marsowemu polu.
Opowiadający szczegóły, wyprzedził ich, aby przynieść patrjotom te złowrogie wiadomości.
Lecz taka panuje spokojność, taką jedność i braterstwo na tym placu poświęconym przez przymierze w roku poprzedzającym, że obywatele, którzy znajdują się tam na mocy prawa przyznanego przez konstytucję, nie mogą uwierzyć, aby im groziło niebezpieczeństwo.
Woleli myśleć, że to goniec się myli.
Podpisywano dalej, a śpiewy i tańce podwoiły się.
Tymczasem zaczął dochodzić odgłos bębna.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/832
Wygląd
Ta strona została przepisana.