Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Oko nieznajomego zwróciło się ciekawie na zbliżającego się robotnika...
Kiedy robotnik ten był o jakieś dwadzieścia kroków od karczmy, nieznajomy wszedł do karczmy, nalał z butelki wina i znowu powrócił do drzwi.
— Hej!... kolego!.... — zawołał — pora chłodna, droga długa; nie zawadzi kropla wina na rozgrzewkę i wzmocnienie..
Robotnik, idący z Paryża spojrzał dokoła:
— Czy do mnie mówicie?... — zapytał.
— A do kogożby, skoro niema nikogo?...
— I mnie częstujecie kieliszkiem wina?...
— Czemużby nie?...
— Aha!....
— Toć, bodaj, jednegośmy rzemiosła ludzie.
Robotnik poraz drugi spojrzał na nieznajomego.
— Wszyscy — rzekł — mogą być jednego rzemiosła; chodzi o to, czy kto w tem rzemiośle czeladnikiem jest, czy majstrem.
— Zobaczymy to przy kieliszku i gawędce.
— Niechże i tak będzie — powiedział robotnik, ku drzwiom się ubliżając.
Nieznajomy ukazał mu stół i kieliszek. Wypili.
— Cóż tutaj porabiacie?... — zapytał robotnik.
— Przybywam z Wersalu, jak widzicie, i czekam na orszak królewski, który z królem, królową i delfinem powraca do Paryża.
— Więc król zdecydował się przybyć do Paryża?... Domyśliłem się tego — rzekł robotnik, tej nocy o godzinie trzeciej z rana, kiedym musiał opuścić Wersal i udać się do Paryża na robotę.
— Więc tak pilną robotę mieliście w Paryżu?...
— Pilnie i dobrze płatną — odparł robotnik.
— Zapewne trudna była robota?... Zamek tajemny, hę?!...
— Nie. Drzwi ukryte... Dom w domu; jakby kto chciał się w nim ukrywać, nieprawdaż? Drzwi żelazne, rozumiecie, wepchnięte w mur jak w pudełko. Przeciągną po tem wszystkiem warstwę starego dębu i ani podobna będzie odróżnić drzewo od żelaza.
— A gdzieżeście to u djabła robili?
— Otóż w tem rzecz, że nie wiem.