Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/782

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nadszedł Brissot; był to jeden z najzdolniejszych ludzi tej epoki, pisywał do dziennika „le Patriote”.
— Zakładając nowy dziennik... powiedział, będę jednym z jego redaktorów.
— Jaki?... spytał Pétion.
— Republikański.
Robespierre skrzywił się.
— Republikański, powtórzył, chciałbym, abyście mi wytłómaczyli, co to jest rzeczpospolita?
Znajdowali się jeszcze u Pétiona, gdy nadeszli Rolandowie; mąż surowy i zdecydowany, jak zawsze, żona spokojna, więcej uśmiechnięta, niż przestraszona, z pięknemi wymownemi oczyma; przeczytali plakaty Kordyljerów i równie, jak oni mniemali, że narody królów nie potrzebują.
Odwaga tego małżeństwa pokrzepiła Robespierra; idzie na sesję, jako widz, gotów korzystać ze wszystkiego z głębi swego krzesła, jak lis, przyczajony na brzegu legowiska.
Około dziewiątej wieczorem, Zgromadzenie wpada w sentymentalizm, prawi o braterstwie i aby połączyć teorję z przykładem, zamierza pójść in gremio do Jakobinów, z którymi dotąd było w złych bardzo stosunkach i nazywało ich bandą zbójców.
Naówczas Robespierre wysuwa się cicho ze swego ukrycia, biegnie do drzwi, i wymknąwszy się niepostrzeżenie, pędzi do Jakobinów; wchodzi na trybunę i oskarża króla, ministerjum Baillego, Lafayetta, całe Zgromadzenie; powtarza ranną bajkę, urojenia swoje o nocy Ś-go Bartłomieja, kończy zaś ofiarowaniem swego życia na ołtarzu ojczyzny.
Gdy Robespierre mówił o sobie, stawał się bardzo wymownym.
Na myśl, że cnotliwy, surowy Robespierre, wystawiony jest na tak wielkie niebezpieczeństwo, wszyscy szlochają.
— Jeżeli ty masz umrzeć, umrzeć chcemy z tobą razem!... zawołał jakiś głos.
— Tak, tak, wszyscy, wszyscy! powtarzali chórem obecni i jedni wyciągali rękę do przysięgi, drudzy dobywali szabli,