Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/767

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wszak miałem poznać treść jego tylko w razie śmiertelnej rany, a pani widzisz, że jestem zdrów i cały.
— A więc list?...
— Oto jest nienaruszony, tak jak go dałaś Izydorowi.
— O!... szepnęła Andrea, to, co czynisz, hrabio, jest bardzo pięknem, lecz bardzo okrutnem.
Charny wyciągnął ręce i ujął rękę Andrei.
Andrea chciała ją uwolnić, lecz gdy Charny szeptał: „przez litość, pani“, bezsilna, przerażona, zostawiła swą rękę w rękach męża. Nie wiedziała, gdzie zwrócić oczy, aby uniknąć spojrzeń hrabiego, które czuła utkwione w siebie, nie mogąc się usunąć, gdyż opartą była o klęcznik.
— Tak, rozumiem, przyszedłeś pan zwrócić mi list.
— Tak — aby zwrócić list i... prosić cię o przebaczenie, hrabino.
Andrea zadrżała do głębi serca, pierwszy to raz Charny dawał jej ten tytuł, bez poprzedzenia wyrazem pani.
I wymówił te słowa głosem niezrównanej słodyczy.
— Przebaczenia! odemnie, ty, panie hrabio? z jakiegoż to powodu?...
— Za sposób postępowania z tobą przez lat sześć.
Andrea patrzyła na niego z wzrastającem zdziwieniem.
— Czy się kiedykolwiek skarżyłam? — spytała.
— Nie, pani, gdyż jesteś aniołem.
Pomimo woli łzy popłynęły z oczu Andrei.
— Ty płaczesz, Andreo? spytał Charny.
— O! daruj pan... rzekła, zalewając się łzami, lecz nie jestem przyzwyczajoną, abyś tak do mnie mówił... o mój Boże! mój Boże!...
— I upadła na kanapkę, opuszczając głowę na rękę.
Po chwili, wstrząsnąwszy głową:
— Ależ ja jestem szaloną!... zawołała.
Nagle zatrzymała się. W chwili, gdy zakrywała twarz rękoma, Charny ukląkł przy jej nogach.
— O! pan przy mych kolanach! u moich nóg!
— Czyż ci nie powiedziałem, Andreo, że mam cię prosić o przebaczenie?