Ta strona została przepisana.
Ale zamiast radości, którą mniemał, że przynosi dostojnym podróżnym, widzi ich w najgłębszem osłupieniu pogrążonych.
Pan de Prefontaine lamentuje; oficerowie grożą czemuś nieznanemu i niewidzialnemu.\
Izydor wstrzymuje się w opowiadaniu.
— Co się stało, panowie? — pyta.
— Czy nie widziałeś pan w tej ulicy pędzącego galopem człowieka? — pyta go król.
— Owszem, Najjaśniejszy panie — rzecze Izydor.
— Tym człowiekiem jest Drouet — powiada król.
— Drouet!... woła Izydor z sercem rozdartem. — Więc brat mój nie żyje!
Królowa krzyknęła i twarz ukryła w dłoniach.