— Leonardzie!... rzekł pan de Choiseul wzruszony — czas, ażebym ci prawdę powiedział. Jesteś wiernym twym panom, prawda, kochany Leonardzie?
— Na śmierć i życie, mości książę!
— A więc za dwie godziny oni tu będą.
— O! mój Boże, czy to podobna? — zawołał biedny chłopak.
— Tak — ciągnął książę — tutaj z dziećmi i panią Elżbietą... Wiesz, jakie przebyli niebezpieczeństwa? (Leonard potakująco skinął głową), jakie jeszcze mają przed sobą? (Leonard podniósł oczy w górę).
— A więc za dwie godziny będą ocaleni!...
Leonard nie mógł mówić; płakał rzewnemi łzami, jednak wyszeptał:
— Tutaj, za dwie godziny? czy pan jesteś pewny?
— Tak, za dwie godziny.
Wkrótce usłyszano trąbkę i tentent koni. Przybyli husarzy.
Za chwilą pan de Goguelat oddał panu de Choiseul pakiecik od pana de Bouille, zawierający podwójny rozkaz do wszystkich oficerów armji, aby słuchali pana de Choiseul.
Książę rozdzielił chleb i wino huzarom, a sam usiadł zkolei do obiadu.
Niecierpliwie oczekiwano królewskiej pary. Kurjera spodziewano się przed wpół do drugiej, powozu około godziny drugiej.
Co pięć minut, pan de Choiseul patrzył na zegarek.
Przez ten czas mieszkańcy okoliczni zbierali się, zaciekawieni obecnością wojska. To było niebezpieczne dla mogącego nadjechać króla.
Co najlepszego uczynić? Chyba oddalić się. Oddalenie jego uczyni drogę wolną. Ale jaki znaleźć pozór? Pośród sześciuset ciekawych, z których jedno słowo zrobić może nieprzyjaciół, najbliżej stoi pocztmistrz. Patrzy on jak i wszyscy z założonemi rękami.
— Panie rzecze doń książę — czy nie wiesz o pieniądzach, które w tych dniach do Metz miały być wysłane?
— Dzisiaj rano przewieziono tędy sto tysięcy talarów — odpowiada pocztmistrz — dwóch żandarmów eskortowało.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/588
Wygląd
Ta strona została przepisana.