Przejdź do zawartości

Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/574

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XLI.
KWESTJA ETYKIETY.

Królowa nie postąpiła jeszcze dziesięciu kroków, kiedy człowiek jakiś w niebieskim płaszczu i okrągłym ceratowym kapeluszu, schwycił ją konwulsyjnie za ramię i pociągnął do powozu, stojącego na rogu ulicy Saint-Nicaise.
Był to hrabia de Charny.
W powozie tym od pół godziny, czekała rodzina królewska.
Myślano, że królowa przyjdzie znękana, ledwie żywa; przybywała śmiejąca się i wesoła. Jedno uderzenie laseczką w koła powozu Lafayetta, uderzenie, które jemu osobiście przeznaczała, dało jej zapomnieć o niebezpieczeństwach, zmęczeniu, pomyłce, czasie straconym i następstwach tej straty.
O kilka kroków od powozu służący trzymał osiodłanego konia.
Charny wskazał go Izydorowi, Izydor skoczył na konia i popędził galopem.
Jechał do Bondy, aby zamówić konie.
Królowa, widząc, jak się oddalał, rzuciła mu kilka słów podziękowania, których nie, usłyszał.
— Śpieszmy się, śpieszmy, Najjaśniejsza Pani — rzekł Charny pełen szacunku, lecz z silną wolą, jakiej ludzie pewni umieją użyć w ważnych okolicznościach — niema sekundy do stracenia.
Królowa weszła do powozu i usiadła w tyle, wziąwszy delfina na kolana.
Król zajął miejsce przy niej, na przodzie usiadły pani Elżbieta i pani de Tourzel, a miedzy niemi królewna.