O jedenastej godzinie, kiedy panie de Tourzel i Brennier, rozebrawszy i uśpiwszy dzieci królewskie, budziły i ubierały je znów w podróżne stroje, z wielkim wstydem delfina, który nie chciał wziąć dziewczęcego ubrania, król, królowa i pani Elżbieta, przyjmowali pana de Lafayette z panami de Gouvion — i Romeuf jego adjutanta.
Odwiedziny te, wskutek podejrzeń spowodowanych przez panią de Rochereul, były niepokojące. Królowa i pani Elżbieta odbyły wieczorem spacer do lasku Bulońskiego i wróciły o ósmej godzinie.
Pan de Lafayette spytał królowej, czy była ze spaceru zadowoloną, przytem dodał, aby nie wracała tak późno, bo mgła wieczorna mogłaby jej zaszkodzić.
— Mgły wieczorne w czerwcu! — rzekła, śmiejąc się królowa — ależ chybabym ją kazała umyślnie urządzić dla osłonięcia naszej ucieczki, inaczej nie wiem skądby sie wzięła...
Mówią dla osłonięcia naszej ucieczki, bo zdaje się ciągle obiega pogłoska, że wyjeżdżamy.
— Faktem jest, Najjaśniejsza Pani — rzekł Lafayette — iż więcej niż kiedykolwiek mówią o odjeździe, a otrzymałem nawet ostrzeżenie, że nastąpi dzisiejszego wieczoru.
— A! — zawołała królowa — założę się, że od pana Gouvion masz pan te wiadomość?
— A — dlaczego ode mnie, Najjaśniejsza Pani? — zapytał oficer, rumieniąc się.
Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/565
Wygląd
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XL.
WYJAZD.