Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/477

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zamknięte i wskazał Billotowi schody wąskie, prowadzące pod ziemię.
Billot wszedł; drzwi zamknęły się za nim szybko, lecz pocichu.
Teraz dzierżawca odliczył stopni siedmnaście i przybywszy do końca, szepnął do siebie półgłosem:
— Dobrze! oto jestem.
O kilka kroków przed jakimiś drzwiami powiewała firanka.
Billot podszedł prosto, podniósł firankę i znalazł się w wielkiej sali okrągłej, podziemnej, gdzie było już około pięćdziesięciu osób.
Do sali tej, wraz z Rousseau, piętnaście czy szesnaście lat temu, czytelnicy nasi także schodzili.
Jak za czasów Rousseau, mury jej były obite płótnem białem i czerwonem, na którem splatały się: cyrkiel, ekierka i pion.
Jedyna lampa zawieszona u sklepienia rzucała w środku blade światło, które niedostatecznie oświetlało tych, co nie chcąc być poznanymi, trzymali się na uboczu.
Estrada, na którą po czterech stopniach się wchodziło, czekała na mówców, a w części jej najbliższej ściany stał pusty fotel przed biurkiem, czekający na prezesa.
W kilka minut sala napełniła się tak, że nie można było się ruszyć z miejsca. Byli tam ludzie wszystkich stanów i powołań, od wieśniaka do księcia, którzy przychodzili jeden po drugim, jak Billot, a nie znając się lub znając, zajmowali miejsca przypadkiem lub według sympatji.
Każdy z tych ludzi miał pod ubraniem albo fartuch mularski, jeżeli był prostym wolnomularzem albo szarfę iluminatorów, jeżeli był razem wolnomularzem i iluminatorem, czyli przypuszczonym do wielkiej tajemnicy.
Trzech tylko ludzi nie miało tego ostatniego znaku, lecz tylko fartuch masoński.
Jednym był Billot, drugim młodzieniec lat dwudziestu; trzecim, mężczyzna lat czterdziestu dwóch, który, sądząc po ruchach, zdawał się należeć do najwyższej sfery społeczeństwa.
W kilka sekund po wejściu tego ostatniego, które nie sprawiło więcej hałasu od wejścia najskromniejszego z członków