Strona:PL Dumas - Hrabina Charny.djvu/380

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Precz stad!... — krzyknął, wznosząc rękę z groźnym giestem; precz!... heretycy, bezbożni, hugonoci; precz amalecyci, sodomici, gomorejczycy!... odstąpcie od progu sługi Pańskiego!...
Powstał wielki szmer w tłumie, szmer wcale niekorzystny dla księdza Fortier.
— Przepraszam — rzekł pan de Longpre głosem łagodnym, któremu nadał akcent ile być może najbardziej przekonywający przepraszam, księże proboszczu; chcieliśmy się tylko dowiedzieć, czy chcecie, czy nie chcecie odprawiać mszy przed ołtarzem ojczyzny?...
— Czy chce odprawić msze przed ołtarzem ojczyzny?... wykrzyknął ksiądz, wpadając w jedno z tych świątobliwych oburzeń, do których był tak skłonnym; — czy chce uprawnić bunt, rokosz, niewdzięczność?... czy chce prosić Boga, aby przeklął cnotę a błogosławił grzech?... Pan tego nie mogłeś się spodziewać, panie merze!... Chcesz się dowiedzieć, czy będę odprawiał waszą mszę świetokradzką; otóż po trzykroć nie!...
— Dobrze, księże proboszczu — odparł mer; — jesteś wolnym i nikt cie zmusić nie może.
— Zbytek dobroci, panie merze.
I ze śmiechem najzuchwalszym począł zamykać drzwi przed nosem władz.
Już drzwi miały się obrócić tyłem do zgromadzenia, kiedy człowiek jakiś przedarł się z tłumu, potężnym ruchem odepchnął drzwi w trzech czwartych przymknięte, i omało nie przewrócił księdza.
Był to Billot, blady ze złości, z czołem namarszczonem, zębami zgrzytąjącemi.
Billot, jak sobie przypominamy, był filozofem, i jako taki, nienawidził księży.
Zaległo głębokie milczenie. Pojmowano, że zajdzie coś strasznego między dwoma ludźmi.
A jednak Billot tak gwałtownie odepchnąwszy drzwi, począł głosem spokojnym, prawie łagodnym:
— Przepraszam, panie merze — zapytał — jak to pan po-